Ten temat wraca jak bumerang. Politycy w różnych krajach – a ostatnio także w Parlamencie Europejskim – znów próbują zakazać używania nazw takich jak „mleko owsiane” czy „wegeburger”. W październiku 2025 roku europosłowie przegłosowali projekt, który miałby zabronić stosowania nazw kojarzących się z mięsem (np. burger, stek, sznycel) w odniesieniu do produktów roślinnych.

Spór ten ma jednak dużo głębsze korzenie niż tylko etykiety na półkach. W gruncie rzeczy dotyczy języka – tego, jak rozumiemy słowa i jak język zmienia się wraz z kulturą. Czy naprawdę słowo burger zawsze musi oznaczać mięso? Czy mleko przestaje być mlekiem tylko dlatego, że pochodzi z owsa?

Dlatego chcemy przyjrzeć się bliżej, co w tym zakazie nie gra – zarówno z perspektywy językoznawczej, dokładniej rzecz biorąc: semantycznej i pragmatycznej. Co o takich nazwach mogą powiedzieć lingwiści? Jak rozumieją je użytkownicy języka? I czy prawo w ogóle powinno próbować utrwalać znaczenia, które i tak zmieniają się wraz z naszym sposobem mówienia i myślenia?

Etymologia to nie instrukcja obsługi

W dyskusjach o nazwach produktów roślinnych często pojawia się błąd etymologiczny – przekonanie, że znaczenie słowa zależy wyłącznie od jego pierwotnego pochodzenia.

W myśl tego rozumowania, jeśli coś nazywa się „kotlet”, „kabanos” albo „mleko”, to musi zawierać dokładnie te składniki, z którymi kiedyś te słowa się kojarzyły. Ale język nie działa jak instrukcja obsługi. Nie jest systemem definicji zapisanych raz na zawsze, lecz żywym narzędziem komunikacji, które zmienia się razem z ludźmi, kulturą i światem.

Już w XIX wieku filozof i logik John Stuart Mill zwracał uwagę, że etymologia nazwy nie definiuje jej współczesnego znaczenia. Jeśli rzeka Świna przesunie się albo wyschnie, nie odbierze to przecież nazwy Świnoujściu. Nazwy nie działają przez wierne odwzorowanie rzeczy, tylko przez umowne i praktyczne użycie. Podobnie w kuchni – przepisy się zmieniają, składniki zastępuje się innymi, a nazwa zostaje ta sama. Nikt nie ma wątpliwości, co znaczy sernik, choć jego skład w różnych domach potrafi się drastycznie różnić.

Nawet w świecie dań mięsnych wiele nazw nigdy nie było dosłownych. Słowo „kotlet” pochodzi od francuskiego côtelette, czyli pierwotnie oznaczało kawałek mięsa z kością. Dziś kotletem może być mielony, schabowy, ziemniaczany, a nawet sojowy. „Kabanos” wywodzi się od dawnego słowa kaban, czyli tuczony wieprz, ale współcześnie oznacza po prostu cienką podsuszaną kiełbaskę – niezależnie od tego, czy z mięsa, czy z roślin. „Tatar” nie jest robiony z Tatarów, lecz to określenie dania z surowego mięsa, powstałe z dawnego wyobrażenia o „dzikich Tatarach”, którzy mieli rzekomo jeść mięso bez obróbki. A „gołąbki”? Nikt nie oczekuje, że znajdzie w nich mięsko gołębia – mimo to wszyscy wiedzą, o co chodzi.

Język pełen jest takich przykładów. „Ryba po grecku” nie ma nic wspólnego z Grecją, „rolada” może być czekoladowa albo mięsna, a „kocie języczki” to po prostu czekoladki. Krótko mówąc, znaczenia słów nie wynikają z ich pochodzenia, lecz z tego, jak ludzie ich używają. Język dostosowuje się do zmian w świecie – i właśnie dlatego potrafimy bez problemu rozumieć nowe nazwy, nawet jeśli ich sens odbiega od dawnych wzorców.

Język i znaczenie: prototypy, konotacje, funkcja komunikacyjna

Zakaz stosowania nazw mięsnych wobec produktów roślinnych wynika z niezrozumienia, jak naprawdę działa język. Język nie jest kalką rzeczywistości ani katalogiem cech, które trzeba odhaczyć. To system znaczeń tworzony przez ludzi, w którym słowa żyją tak długo, jak długo są używane i rozumiane.

Badania Eleanor Rosch i George’a Lakoffa pokazują, że znaczenia słów nie tworzą sztywnych granic, lecz układają się w sieci podobieństw. Rosch udowodniła, że ludzie nie rozumieją pojęć przez zestaw niezbędnych cech (jak w definicji słownikowej), lecz przez prototypy – najbardziej typowe przykłady danej kategorii. Na przykład, myśląc o „ptaku”, widzimy wróbla lub gołębia, a nie pingwina – choć wszystkie należą do tej samej klasy.

Lakoff rozwinął tę koncepcję, pokazując, że język i myślenie działają przez rodzinne podobieństwa, a nie ostre granice. Znaczenia tworzą sieci wspólnych cech, które mogą się częściowo pokrywać, ale nie muszą występować wszystkie naraz.

Dlatego mleko kokosowe czy owsiane naturalnie mieści się w kategorii „mleka” – bo spełnia te same funkcje: jest białe, płynne i używane do kawy czy płatków. Podobnie „burger” przestał być nazwą konkretnego dania z wołowiny, a stał się określeniem formatu potrawy – bułki z kotletem i dodatkami, niezależnie od tego, z czego jest zrobiona.

Takie rozszerzanie znaczeń to nie wyjątek, lecz reguła w rozwoju języka. Język nie wymaga, by wszystkie cechy były identyczne – wystarczy, że zachowana zostaje funkcja lub forma, dzięki czemu nowe warianty są rozpoznawalne jako ten sam typ rzeczy.

To samo dotyczy wielu innych nazw dań: rolada, pasztet czy kotlet nie opisują składników, lecz sposób przygotowania lub kształt potrawy. W kulinariach dominują więc nazwy rodzajowe – takie, które obejmują całe typy jedzenia, nie ich pojedyncze przepisy.

Z perspektywy językoznawczej to zjawisko całkowicie naturalne. Kategorie językowe są rozciągłe, a ich granice przesuwają się wraz z praktyką, innowacją i społecznym uzusem. Dzięki tej elastyczności język może odzwierciedlać zmiany w świecie

Możliwość pomyłki?

Często przywoływany argument przeciwko nazwom roślinnym brzmi: „Ktoś się pomyli i weźmie mleko owsiane zamiast krowiego.”

Tymczasem badania konsumenckie z wielu krajów Unii Europejskiej pokazują, że ludzie bardzo dobrze wiedzą, co kupują – mylą się niezwykle rzadko i zwykle z roztargnienia, a nie przez etykietę. Dane z Polski są w tej kwestii jednoznaczne: raport Polskiego Związku Producentów Żywności Roślinnej (2024) pokazuje, że konsumenci w większości doskonale rozumieją, czym są produkty roślinne, a ich wybory są świadome i motywowane względami zdrowotnymi oraz środowiskowymi, nie zaś błędnym odczytaniem nazw. W szerszej perspektywie europejskiej, badanie BEUC (2020) obejmujące jedenaście krajów Unii wykazało, że około 70% respondentów nie ma żadnych zastrzeżeń do nazw typu „burger” czy „kiełbasa”, o ile produkt jest wyraźnie oznaczony jako roślinny lub wegański. Wyniki te potwierdzają, że język kształtuje się w sposób funkcjonalny: rozszerza znaczenia wtedy, gdy użytkownicy rozpoznają podobieństwo funkcji i użycia, a nie przez dosłowne rozumienie słów.

Ta zgodność wyników nie tylko obala mit o „zdezorientowanym konsumencie”, lecz także potwierdza, że język funkcjonuje zgodnie z własną logiką: rozszerza znaczenia wtedy, gdy użytkownicy rozpoznają podobieństwo funkcji i użycia. Nazwa „burger” przestaje odnosić się wyłącznie do pochodzenia surowca, a zaczyna opisywać formę, smak i zastosowanie kulinarne, co konsumenci doskonale rozumieją. Podobnie, jeśli ktoś sięga po „mleko owsiane”, to dlatego, że spełnia ono te same funkcje co mleko krowie – jest białe, płynne, dodaje się je do kawy czy płatków. Nazwy roślinne nie są po to, by naśladować produkty zwierzęce, ale by wskazywać ich miejsce w znanym systemie pojęć.

Producenci, używając określeń takich jak „burger roślinny” czy „wegańska kiełbasa”, nie wprowadzają w błąd – korzystają z mechanizmu, który od zawsze napędza zmiany znaczeń w języku. Utrzymanie znanej nazwy pozwala odbiorcy natychmiast rozpoznać formę, zastosowanie i funkcję potrawy, co ułatwia świadome wybory, zamiast je utrudniać. Język nie opisuje rzeczywistości w sposób dosłowny, lecz organizuje ją według funkcjonalnych podobieństw. To, że „mleko owsiane” brzmi naturalnie jest dowodem na to, że kategoria „mleko” się rozszerzyła, tak jak rozszerzają się inne żywe kategorie językowe.

Bibliografia

Bureau Européen des Unions de Consommateurs (BEUC). (2020). One Bite at a Time: Consumers and the Transition to Sustainable Food. Analysis of a survey of European consumers on attitudes towards sustainable food.

Polski Związek Producentów Żywności Roślinnej (PZPŻR). (2024). Branża żywności roślinnej w Polsce 2024 – dane, szanse i wyzwania. Warszawa: PZPŻR.

RoślinnieJemy. (2020). Nazewnictwo i lokalizacja produktów roślinnych. Podsumowanie badań opinii publicznej odnośnie skutecznej promocji i komunikacji roślinnych alternatyw mięsa i nabiału. Warszawa: RoślinnieJemy. Badanie przeprowadzone przez Panel Ariadna (wrzesień 2020, N = 1072). Dostępne online: https://roslinniejemy.org/publikacje

Źródła teoretyczne:

Lakoff, G. (1987). Women, Fire, and Dangerous Things: What Categories Reveal About the Mind. Chicago: University of Chicago Press.

Rosch, E. (1975). Cognitive Representations of Semantic Categories. Journal of Experimental Psychology: General, 104(3), 192–233.

Mill, J. S. (1843). A System of Logic, Ratiocinative and Inductive. London: John W. Parker.

wegeburger
wegeburger