Jak my to kochamy.

Co roku możemy sobie popatrzeć na najpopularniejsze błędy i napawać się widokiem języka ludzi głupszych i gorszych od nas. Na języku poczuć smak wyższości. Wyższości, która opiera się na raporcie o najczęstszych błędach, który… pełen jest błędów.

Błędów, które sprawiają, że raport godny jest naszego zaufania w takim samym stopniu, jak syn zdetronizowanego króla Nigerii, który pisze do Ciebie maila z prośbą o sto tysięcy dolarów.

Dlaczego?  
Ano, po pierwsze dlatego, że nie wiadomo, co przez jej twórców i twórczynie traktowane jest jako błąd. Może wyszli z założenia, że błąd jak koń, jaki jest każdy widzi.

Definicja błędu językowego

No, tylko takie proste jest to tylko wtedy, kiedy… nie, w sumie to po prostu nigdy nie jest takie proste. Ale ok, przejdźmy do najbardziej podstawowej definicji błędu, którego mianem określa się  „zjawiska różnorodne, choć odznaczające się jedną wspólną cechą. Są to mianowicie NIEŚWIADOME odstępstwa od obowiązującej w danym momencie NORMY JĘZYKOWEJ, czyli takie innowacje, które nie znajdują uzasadnienia funkcjonalnego”.[1]

No i cyk, już po zapoznaniu się z tak podstawową definicją błędu widzimy, że lista stu najpopularniejszych błędów spadła z rowerka.

Przecież wszyscy (a przynajmniej spora część z nas) używa w internetach (błąd :>?) form, które odstają od normy wysokiej, lecz nie są błędami, tylko świadomymi przetworzeniami językowymi. Prościej?
Jusz wyjaśnjam. Otusz na dzień dzisiejszy w ramah zabafy lub caukiem ironicznje moge pisać f taqi sposup. Supeunie śfiadomie.

Najpopularniejsze błędy?

Jeżeli nie jesteśmy w stanie ocenić intencji piszącego lub piszącej (chociażby na podstawie kontekstu), to po prostu nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy został popełniony błąd. Pominięcie tego aspektu przy tworzeniu raportu o błędach jest po prostu wielbłądem. Bo tak właśnie doszliśmy do sytuacji cokolwiek absurdalnej. Jeżeli bowiem raport jest po prostu zbiorem form stanowiących odstępstwo od normy, to wszystkie „błędne” formy, których użyliśmy tu w celach ilustracyjnych, właśnie nabijają statystki przyszłorocznego raportu xD.

Wziąść, wziąść, wziąść.

I cyk, doliczamy kolejne trzy „błędy” do przyszłorocznej publikacji. I jeżeli myślisz, że to sytuacja absurdalna, to lepiej się trzymaj, bo zaraz Cię wyrwie z kapci.

Wystarczy zajrzeć na FB, IG, Twittera, by popatrzeć,

Przecież jeśli raport polega na zliczaniu wyrwanych z kontekstu form niezgodnych z normą, to SAMA PUBLIKACJA RAPORTU wygenerowała wspaniały wynik przyszłorocznemu raportowi. Wystarczy zajrzeć na FB, IG, Twittera, by popatrzeć, jak ludzie komentując publikację piszą o „wziąść” „napewno” i „jusz”, za każdym razem dokładając kamyczek do przyszłorocznego „badania”.

Jaka norma?

Ale zostawmy to wspaniałe marketingowo-raportowe perpetuum mobile. Wróćmy do metodologii. Otóż, by móc w ogóle rozpatrywać coś w kategorii błędu, który jest ODSTĘPSTWEM OD NORMY, musimy przecież przyjąć jakąś normę. Jaką normę przyjęli twórcy i twórczynie raportu? Nie wiadomo.

Jeżeli jako punktu odniesienia dla Internetu przyjęli normę wysoką, to należy tylko pogratulować brawury. Internet nie jest publikacją naukową ani dziełem tzw. literatury wysokiej. Może to Cię zszokuje, ale social media nie są zapełniane komunikatami tworzonymi przy pomocy trzynastozgłoskowca.

Najpopularniejsze błędy, które nie są błędami

Służą bowiem głównie, jak sama nazwa wskazuje, do podtrzymywania więzi społecznych (czyli między innymi do komunikacji), a co za tym idzie, właściwszą normą byłaby potoczna. Taka, w której używa się na przykład regionalizmów. Tak, dobrze się domyślasz, oczywiście, że regionalizmy (które po prostu NIE SĄ błędami, lecz właśnie formami regionalnymi), również znalazły się na liście najpopularniejszych błędów. Podobnie jak pleonazmy (czyli tzw. masło maślane), które błędami wcale być nie muszą, o czym wie każdy, kto uczęszczał na lekcje języka polskiego.

Inaczej musielibyśmy uznać, że cała Biblia czy inne dzieła wywodzące się z kultury oralnej usiane są błędami. Może w takim razie nie powinniśmy ich nigdy czytać, skoro pełne są takich błędów? Pleonazmy od zawsze pomagały nam wzmocnić jakiś przekaz lub osiągnąć efekt komiczny (i jest to „fakt autentyczny” 😉). Pleonazm może być po prostu środkiem literackim.

Zabawa językiem

W ogóle badanie języka internetowego wymaga bardzo przemyślanego, skrupulatnego i metodologicznie dopracowanego podejścia. Co więcej: niektórzy językoznawcy i językoznawczynie są zdania, że pod kątem poprawności, internetowej polszczyzny w ogóle nie da się zbadać w sposób wiarygodny. Chociażby dlatego, że w Internecie komunikacja nastawiona jest na hipertekstualność, intertekstualność i polegać może na ciągłej zabawie konwencją.

Tekstów „Styrta się pali?”, „to jest amelinium”, „rzułty” albo „co za gunwo” nie są przecież błedami, choć są odstępstwami od normy językowej. To cytaty, odniesienia do kultowych zjawisk internetowych. Równie dobrze jako świadectwo braku dbałości o język (którą straszą nas autorzy i autorki raportu) moglibyśmy pokazywać „nuż w bżuhu”, czyli jedniodńuwkę futurystuw.

Poprawność i kultura językowa są ważne. Nie polemizujemy z tym. Staramy się edukować o języku w miarę swoich skromnych możliwości. Ale właśnie: edukować, nie dezinformować.

Język wieszczów

Ze smutkiem musimy stwierdzić, że publikowany co roku raport o setce najczęściej popełnianych błędów, nie ma nic wspólnego ani z poprawnością językową, ani z edukacją. Jest narzędziem marketingowym, które ma budować mit oblężonej twierdzy językowej. Twierdzy, w której siedzą wybrani, o wyższej kulturze i świadomości języka. Narzędziem, które ma sprawiać, że każdy będzie chciał być w gronie tych, którzy języka bronią zamiast niszczyć.

Jak do tego zacnego grona dołączyć? Wystarczy kupić koszulkę „wziąć”. Oczywiście po lekturze raportu, w którym przeczytasz, że „nie każdy z nas będzie potrafił władać językiem niczym wieszcz narodowy, ale każdy może doskonalić swoją wiedzę o tym, jak pisać i mówić poprawnie”.

Hmmm. Dobrze, że nasi wspaniali wieszcze, nie mają dostępu do internetu, bo zasilaliby raport błędami. Każdy z nich pisał bowiem „wziąść”. Po to, by dziś sklep internetowy, powołując się na nich, mógł sprzedawać koszulki i kubki wyśmiewające tę formę.

najpopularniejsze błędy


Autorzy: Maciej Makselon, Maria Bolek

Źródła

M. Bańko, Polszczyzna na co dzień, Warszawa, 2022
K. Kłosińska, Norma językowa w czasach końca społeczeństw. Ku archipelagowi normatywnemu [w:] D. Zdunkiewicz-Jedynak, J. Liberek (red.), Problemy polskiej normy językowej i jej kodyfikacji, Warszawa, 2019
K. Kłosińska, Istnienie i kształt normy językowej po przełomie cyfrowym, „Biuletyn PTJ”, zeszyt LXXIII, 2017, s. 81–90.
[1] A. Markowski, Kultura języka polskiego, Warszawa, 2018.